Pisać
recenzję książki Czesława Miłosza to jak porywać się z motyką na słońce. Zdaję sobie sprawę, że cokolwiek tu napiszę będzie jedynie naiwnym spojrzeniem zwyczajnego
czytelnika, ale moje recenzje nie mają ambicji profesjonalnych tekstów publicystycznych
czy też naukowych, wiem również, że cokolwiek tu napiszę będzie jedynie małym
wyimkiem tego, co o Dolinie Issy napisać można. Mimo wszystko pokuszę
się o, choćby pobieżne, przedstawienie problematyki, jaką powieść porusza, i
ogólnej opinii, gdyż książka Miłosza wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Dolina
Issy
po raz pierwszy ukazała się w 1955 roku w Paryżu nakładem Instytutu
Literackiego. Powieść przedstawia dzieciństwo Tomasza – wychowywanego przez
dziadków chłopca, mieszkającego w Giniu na Litwie. Rodzina bohatera należy do
zubożałej szlachty, która co prawda posiada jeszcze ziemię, ale liczy się z
tym, że wkrótce zostanie ona rozparcelowana pomiędzy okolicznych chłopów,
którzy coraz częściej skarżą się na tę nierówność społeczną. Akcja powieści
toczy się w latach 20. XX w. i autor oddał zarówno społeczną, jak i polityczną
atmosferę tamtych, przełomowych jeśli idzie o zmiany w myśleniu o relacjach
społecznych, czasów.
Dziadkowie Tomasza są pochodzenia polskiego, czują się Polakami, mówią po polsku, a ich syn walczy na wojnie z bolszewikami po stronie polskiej, jednak równocześnie w litewskim Giniu są u siebie. Starego Surkonta łączą przyjazne kontakty z litewskimi chłopami i nawet babka Surkontowa, mimo swojego pogardliwego i pełnego szlacheckiej wyższości dla "chamów" stosunku, uznaje te relacje polsko-litewskie za naturalne, a jej ciągłe narzekania na kontakty męża z wieśniakami są bardziej wyrazem skąpstwa i obawy o to, by Surkont nie dawał im prezentów. Zresztą babka Misia wcale nie skłania się zbytnio ku innym ludziom, w pełni uszczęśliwia ją własny pokój, w którym bezkarnie może oddawać się rozmyślaniom nad czarami, duchami i życiem pozagrobowym.
Dziadkowie Tomasza są pochodzenia polskiego, czują się Polakami, mówią po polsku, a ich syn walczy na wojnie z bolszewikami po stronie polskiej, jednak równocześnie w litewskim Giniu są u siebie. Starego Surkonta łączą przyjazne kontakty z litewskimi chłopami i nawet babka Surkontowa, mimo swojego pogardliwego i pełnego szlacheckiej wyższości dla "chamów" stosunku, uznaje te relacje polsko-litewskie za naturalne, a jej ciągłe narzekania na kontakty męża z wieśniakami są bardziej wyrazem skąpstwa i obawy o to, by Surkont nie dawał im prezentów. Zresztą babka Misia wcale nie skłania się zbytnio ku innym ludziom, w pełni uszczęśliwia ją własny pokój, w którym bezkarnie może oddawać się rozmyślaniom nad czarami, duchami i życiem pozagrobowym.
Dolina
Issy, z jej podziałem na Polaków i Litwinów, szlachciców i chłopów, miała chyba
największy wpływ na dorastanie Tomasza. Zarówno ze względu na swoją polskość,
jak i "pańskość" czuł się on inny w stosunku do pozostałych
mieszkańców Ginia, co wcale nie znaczy, że ich dystans, a momentami nawet
wrogość skłaniały go do przesiadywania we dworze, wręcz przeciwnie - garnął się
do nich, chciał być taki, jak ci wiejscy chłopcy, którym przewodził w czasie
dziecięcych zabaw. Z drugiej strony bohater doskonale zdawał sobie sprawę, że
ci ludzie zawsze będą patrzyli na niego, jak na potomka wielkich panów, którzy
dawniej trzymali nad nimi bat. Co ciekawe, Tomasz odczuwał pewne kompleksy, gdy
obcował z chłopami - widział ich uśmieszki, wyrażające politowanie dla jego
delikatności i mniejszej wytrzymałości w stosunku do chłopskich dzieci. Myślę,
że miał rację Jan Błoński, pisząc o Dolinie Issy jako o powieści o
dojrzewaniu. Jednak moim zdaniem jest ona powieścią inicjacyjną jedynie w
warstwie zewnętrznej.
Narracja
powieści prowadzona jest z perspektywy trzeciej osoby liczby pojedynczej,
jednak jest to narracja tak mocno zsubiektywizowana, że czytelnik może momentami
mylić narratora z Tomaszem. Bez wątpienia było to celowym i bardzo ciekawym
zabiegiem pisarza. Narrator stara się oddawać myśli, uczucia i skojarzenia
bohatera. Pozornie można by stwierdzić, że jest to świat widziany oczyma
dziecka, ale czy kilkuletnie, czy nawet kilkunastoletnie, dziecko zastanawia
się nad problematyką życia i śmierci, ciała i duszy? I tu właśnie pokazuje się
warstwa wewnętrzna powieści - liczne dygresje filozoficzno-moralne dotyczące
miejsca człowieka w świecie, stosunku człowieka do natury, tego, co nas dręczy
i czego pragniemy. Postacią, która niejako uosabia te udręki i pytania, jest
Baltazar – leśniczy, który zastrzelił rosyjskiego żołnierza idącego z niemieckiej
niewoli. Mężczyznę do końca życia nękały wyrzuty sumienia, które nie pozwoliły
mu normalnie funkcjonować i w konsekwencji doprowadziły go do śmierci.

Rzeczywiście już czytając tylko twoją recenzje widzę, że ,,Dolina Issy'' wywarła na tobie ogromne wrażenie. Chętnie zatem sama się przekonam, jaki urok zawiera w sobie ta książka.
OdpowiedzUsuńTakich książek już się nie pisuje. Nobel dla Miłosza jest jednym z tych zasłużonych, które wiadomo za co autor dostał.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie ma co zwlekać, tylko zabrać się za czytanie! Piękna recenzja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Tak,rzeczywiście zrecenzowanie książek Czesława Milosza,to nie jest łatwa sprawa;) Ale dobrze Ci się udało,bardzo mnie do tej książki zachęciłaś. Koniecznie muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńCzytałam fragmenty tej książki na języku polskim. Po książkę może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńCzytałam ją i uważam, że jest przepiękna. Z całą pewnością jedna z moich ulubionych ;)
OdpowiedzUsuńMoże i jest to klasyk, do tego wysoko oceniany, ale na razie nie jestem przekonana
OdpowiedzUsuń