21 grudnia 1937 roku miała miejsce prapremiera Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków Walta Disneya – pierwszego
pełnometrażowego filmu animowanego, który odniósł ogromny sukces komercyjny,
mimo iż powstał i wszedł do kin w czasach kryzysu. Sześć lat później, tuż przed
Gwiazdką dwudziestoletnia Żydówka Dina Gottliebova namalowała Śnieżkę na
ścianie bloku dziecięcego w Birkenau. Pochodząca z Brna studentka akademii
sztuk pięknych przyjechała do Auschwitz-Birkenau we wrześniu 1943 roku wraz z
pięcioma tysiącami mieszkańców getta w Terezínie – miasteczku, „które Hitler
podarował Żydom”.
Zarządzający obozem bardzo szybko poznali i postanowili wykorzystać artystyczne zdolności Diny: oficjalnie na polecenie lagerältestera Arno Böhma malowała numery na barakach, tablice z hasłami propagandowymi i ostrzegawczymi, w rzeczywistości w specjalnie wyznaczonym pomieszczeniu wykonywała prywatne zlecenia – na podstawie zdjęć malowała portrety żon i narzeczonych esesmanów. W lutym 1944 roku dziewczynę przewieziono na teren drugiego odcinka obozu Birkenau (BIIe), gdzie rok wcześniej powstał Zigeunerlager.
Tak Dina poznała doktora Josefa Mengele, który w obozie cygańskim wyznaczył jej zadanie specjalne – dziewczyna dostała blok, pędzle oraz akwarele (tytułowe farby wodne) i miała malować portrety cygańskich więźniów. Naczelnemu lekarzowi w Zigeunerlager zależało na fotograficznie dokładnych wizerunkach, które planował wykorzystać jako ilustracje do pracy habilitacyjnej o wyższości rasy aryjskiej, opartej na przeprowadzonych w Auschwitz-Birkenau eksperymentach na Cyganach, głównie na cygańskich bliźniętach. Akwarele Diny miały idealnie oddawać odcień tęczówki, kolor skóry i wszelkie cechy charakterystyczne portretowanej osoby. Powstało kilkanaście obrazów, którym Dina Gottliebova zawdzięcza przetrwanie – z terezińskiego transportu 8 marca 1944 roku do gazu poszło trzy tysiące dziewięćdziesiąt jeden osób; przeżyły bliźnięta, wobec których Mengele miał własne plany, oraz „osobista akwarelistka” doktora i jej matka.
Zarządzający obozem bardzo szybko poznali i postanowili wykorzystać artystyczne zdolności Diny: oficjalnie na polecenie lagerältestera Arno Böhma malowała numery na barakach, tablice z hasłami propagandowymi i ostrzegawczymi, w rzeczywistości w specjalnie wyznaczonym pomieszczeniu wykonywała prywatne zlecenia – na podstawie zdjęć malowała portrety żon i narzeczonych esesmanów. W lutym 1944 roku dziewczynę przewieziono na teren drugiego odcinka obozu Birkenau (BIIe), gdzie rok wcześniej powstał Zigeunerlager.
Tak Dina poznała doktora Josefa Mengele, który w obozie cygańskim wyznaczył jej zadanie specjalne – dziewczyna dostała blok, pędzle oraz akwarele (tytułowe farby wodne) i miała malować portrety cygańskich więźniów. Naczelnemu lekarzowi w Zigeunerlager zależało na fotograficznie dokładnych wizerunkach, które planował wykorzystać jako ilustracje do pracy habilitacyjnej o wyższości rasy aryjskiej, opartej na przeprowadzonych w Auschwitz-Birkenau eksperymentach na Cyganach, głównie na cygańskich bliźniętach. Akwarele Diny miały idealnie oddawać odcień tęczówki, kolor skóry i wszelkie cechy charakterystyczne portretowanej osoby. Powstało kilkanaście obrazów, którym Dina Gottliebova zawdzięcza przetrwanie – z terezińskiego transportu 8 marca 1944 roku do gazu poszło trzy tysiące dziewięćdziesiąt jeden osób; przeżyły bliźnięta, wobec których Mengele miał własne plany, oraz „osobista akwarelistka” doktora i jej matka.
Po wojnie w Paryżu Dina poznaje słynnego hollywoodzkiego rysownika Arta
Babbitta, wychodzi za niego za mąż i wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, gdzie
również robi karierę jako rysowniczka w wytwórniach filmowych. Kobieta przypuszcza,
że jej obozowe portrety zostały zniszczone w czasie likwidacji obozu
cygańskiego w sierpniu 1944 roku. Tymczasem zaraz po wyzwoleniu Auschwitz mieszkający w okolicach Oświęcimia chłopiec z
polskiej rodziny idzie do obozu po żydowską dziewczynkę, która ma ukoić ból
matki po śmierci jedynej córki. Wraz z dzieckiem Stanisław Krcz zabiera z obozu
poniewierające się akwarele przedstawiające Cyganów. Portrety po pewnym czasie odkupuje
Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. Dina Gottliebova-Babbitt postanawia odzyskać
akwarele – w 1973 roku przyjeżdża do Polski z przekonaniem, że zabierze
portrety, które uważa za swoją własność. Tak zaczyna się trwający do śmierci
Diny w 2009 roku spór z oświęcimskim muzeum.
Lidia Ostałowska z godną
podziwu sprawnością pisarską wplotła historię Diny Gottliebovej-Babbitt i jej
akwarel w główny temat reportażu: historię prześladowań Cyganów przed i w
czasie II wojny światowej, opowieść o Zagładzie Cyganów i losie ocalałych w
powojennej Polsce. Autorka podzieliła książkę na rozdziały datowane 1937, 1943,
1946, 1973 i 1999 i w każdym z nich migawkowo porusza wątek żydowskiej malarki
i jej batalii z muzeum Auschwitz-Birkenau, jednak taka konstrukcja reportażu –
mimo oczywistych ograniczeń tej formy literackiej – pozwoliła Ostałowskiej dotknąć
wielu istotnych wydarzeń w dziejach Romów w XX wieku.
Starając się odtworzyć historię prześladowań Cyganów na początku zeszłego
stulecia, zaczyna Ostałowska od przedstawienia postaci doktora Roberta Rittera,
neurologa, psychiatry i antropologa z kliniki uniwersyteckiej w Tybindze, który
zajmował się badaniem cygańskich genealogii. O ile pseudobadania nad wyższością
rasy aryjskiej nad innymi zainteresowały w nazistowskich Niemczech wielu
„naukowców”, to badania nad Cyganami – powszechnie uznawanymi za
nieobliczalnych, aspołecznych i prymitywnych –podejmowano jedynie w dwóch
stworzonych przez Rittera ośrodkach badawczych. „Pracy naukowej” Rittera bez
wątpienia przysłużyła się polityka państwa: liczne spisy Cyganów, a przede
wszystkim ustawa bawarska z 1926 roku o zwalczaniu Cyganów nie tylko dostarczyły
danych osobowych o cygańskich mieszkańcach, ale także pozwoliły zorientować się
w związkach rodzinnych i rodowych poszczególnych grup oraz trasach ich wędrówek.
Wszystkie te informacje posłużyły Ritterowi w badaniach mających na celu rozwiązanie
tzw. kwestii cygańskiej oraz ułatwiły rozpoczęte w czerwcu 1938 roku aresztowania
Romów na terenie III Rzeszy[1].
Po wybuchu wojny na rozkaz Heinricha Himmlera – który w „kwestii
cygańskiej” odegrał rolę Eichmanna – Cyganów deportowano do Generalnego
Gubernatorstwa, gdzie przeprowadzano masowe egzekucje w lasach bądź zamykano
ich w obozach dla Żydów. Aż w lutym 1943 roku do nowo powstałego tzw. rodzinnego
obozu cygańskiego w Birkenau przywieziono pierwszych więźniów. Już na obozowej
rampie decyzje o życiu i śmierci przybyłych Cyganów podejmował doktor Josef
Mengele. Ostałowska dość dużo miejsca poświęca ambitnemu, bezwzględnemu
lekarzowi, któremu przed wojną najwybitniejsi europejscy genetycy wróżyli
wielką karierę. Po powrocie z frontu Mengele znalazł sobie idealne miejsce dla
swoich bestialskich eksperymentów.
Autorka przedstawia historie kilku
więźniów Zigeunerlager, w którym egzystowali obok siebie Cyganie z Austrii,
Belgii, Czechosłowacji, Francji, Hiszpanii, Holandii, Jugosławii, Niemiec,
Polski, Norwegii i ZSRR; Sinti i Roma; bogaci i wykształceni mieszczanie z Heidelbergu
czy Kolonii obok niepiśmiennych, których domem był tabor. Dla nazistów te
różnice były niemal niedostrzegalne, bo „Cygan to Cygan”. Dwadzieścia trzy
tysiące ludzi, spośród których zginęło dziewiętnaście tysięcy[2].
Głód, strach, choroby, zimno, wycieńczającą pracę, przerażające eksperymenty na
dzieciach, codzienną selekcję zakończyła decyzja Mengelego o skierowaniu do
komór gazowych 2 sierpnia 1944 roku ostatnich więźniów Zigeunerlager – dwóch
tysięcy ośmiuset dziewięćdziesięciu siedmiu osób. Taki był koniec rodzinnego
obozu cygańskiego w Birkenau.
Po wojnie dla Cyganów nastał trudny
czas – władze PRL postanowiły „zresocjalizować” rzekomo nieprzystosowanych do
życia w społeczeństwie, przymusowo osiedlić i narzucić obowiązek pracy. Tabory
ostatecznie zatrzymano w 1964 roku. W środowiskach romskich był to także okres
oskarżeń wobec ocalałych, że w czasie wojny w niewoli łamali romski kodeks postępowania
– romanipen. Temat wojny stał się
zarzewiem waśni pomiędzy cygańskimi grupami, liczne tabu nie pozwalały na
rozmowy o eksperymentach przeprowadzanych na kobietach i o krzywdach
wyrządzonych cygańskim więźniom obozów koncentracyjnych, nie skłaniały do refleksji
nad Zagładą – Romowie nie pielęgnują pamięci o swoich zmarłych. Jednak młode
pokolenie chce pamiętać o Zagładzie i postanowiło walczyć o oficjalne uznanie eksterminacji
Cyganów w czasie II wojny za ludobójstwo, Holokaust, którego nie można
wartościować w stosunku do Zagłady Żydów. Początkiem tej walki było powołanie
przez dwóch Cyganów, Oscara i Vinzenta Rose, w Niemczech w 1956 roku Związku
Osób Wyznania Nieżydowskiego Prześladowanych z Powodów Rasowych.
Ostałowska pisze także o
późniejszych ważnych wydarzeniach w życiu społeczności romskiej w Polsce i w Europie.
Między innymi o protestach i strajkach głodowych byłych cygańskich więźniów: w
Bergen-Belsen w 1979 roku i rok później w Dachau, o pogromach w Oświęcimiu
w 1981 roku i w Mławie w roku 1991. Jednak Farby
wodne są książką nie tylko o Holokauście Romów. Część jej bohaterów to
Żydzi, którzy przeżyli Zagładę, lub ich dzieci. Na przykładzie w gruncie rzeczy
przypadkowych osób-symboli autorka pokazuje historie ludzi, których życie, w
różny sposób, naznaczone jest Zagładą. Ewa Krcz symbolizuje wiele żydowskich
dzieci, którym odebrano przedwojenną tożsamość – to oświęcimskie sieroty
wychowane w domach dziecka lub przygarnięte przez polskie rodziny, na pamiętają
swoich bliskich, nazwiska, domu, jednak dążą do poznania swej historii. Natomiast
historia Lizzie Doron z Tel Awiwu pokazuje trudne dorastanie tysięcy izraelskich
dzieci, których rodzice w czasie wojny zostali na zawsze psychicznie i emocjonalnie
okaleczeni.
Ważne miejsce w reportażu
Ostałowskiej – w związku z wątkiem roszczeń Diny Gottliebovej – ma idea muzeum.
Autorka opisuje wydarzenia, jakie miały miejsce w Auschwitz po wyzwoleniu, i pomysły
na zorganizowanie muzeum w oświęcimskim obozie. Chaos lat powojennych
zaowocował szabrownictwem, rozkradaniem materiałów, z których zbudowano lagier,
i przetrząsaniem popiołów w poszukiwaniu kosztowności. Pojawiły się propozycje
zburzenia i zaorania obozu, zgodne z ideą rozwoju, dążenia ku przyszłości w Polsce
Ludowej – na szczęście zaprotestowali byli więźniowie. 1946 roku zaczęły się
pielgrzymki ocalałych i ich rodzin. Wówczas władze PRL postanowiły wykorzystać
obóz propagandowo – uczynić z Auschwitz symbol martyrologii Polaka pod
niemieckim butem. Organizacją muzeum w obozie zajęli się byli więźniowie pod
kierunkiem Tadeusza Wąsowicza. Otwarcie muzeum Auschwitz w 1947 roku stało się
dla polskich władz okazją do narodowej fety, na której premier Cyrankiewicz wygłosił
płomienne przemówienie o polskich ofiarach niemieckich zbrodni wojennych.
Od rozważań o historii
oświęcimskiego muzeum przechodzi Ostałowska do pytań o status i granice sztuki
powstałej w nieludzkich warunkach, sztuki, która stała się świadectwem,
dokumentem ludobójstwa. Autorka przedstawia opinie ludzi zaangażowanych w spór
Gottliebovej z muzeum. Ostrzejsze głosy przedstawiały Auschwitz jako instytucję,
która całkowicie bezprawnie, opierając się na regułach panujących w PRL-u, zawłaszczyła
własność obywatelki Stanów Zjednoczonych. Inni uznali za oburzające, iż autorka
upomina się o świadectwa śmierci ludzi, dzięki którym przeżyła, uważali, że są
one dowodem hańby, którą Gottliebova pragnie ukryć. I gdyby ocaleli lub potomkowie
ofiar upomnieli się o swoją „własność”, instytucja taka jak Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau,
której celem jest „przechowywanie pamięci”, nie miałaby szans przetrwać. Był to
spór bez wątpienia trudny i dotychczas nierozstrzygnięty ‒ przerwany śmiercią Diny.
Ostałowska nie udziela żadnych ostatecznych odpowiedzi, czytelnikowi pozostawia
namysł nad tym, czy można wyznaczyć, i ewentualnie gdzie przebiega, granicę
między sztuką a dokumentem. Jest to refleksja nad statusem sztuki i piękna,
które zostały okupione niewyobrażalnym cierpieniem, upodleniem i brakiem
szacunku wobec istoty ludzkiej.
Auschwitz jako miejsce
„przechowywania pamięci” stało się ważnym elementem w nowo budowanej historii Cyganów.
Młode pokolenie doświadczenie Auschwitz – zapomniany Holokaust, Porajmos, Samudaripen czy po prostu ludobójstwo, jakkolwiek nazwać Zagładę Cyganów
w czasie II wojny światowej – traktuje jako kamień milowy dla romskiej historii,
a Auschwitz-Birkenau jest miejscem symbolicznym dla pamięci romskiej Zagłady[3].
2 sierpnia, data mordu na ostatnich więźniach Zigeunerlager, stał się dla Romów
Dniem Pamięci. Ostałowska przedstawia powojenne zmagania Cyganów o uznanie śmierci
ich przodków w obozach koncentracyjnych za Holokaust jako historię walki o to,
co najcenniejsze – o godność i pamięć, o człowieczeństwo. W najbardziej uniwersalnym
ujęciu Farby wodne są przede
wszystkim opowieścią o walce o człowieczeństwo. Jest to historia zakończona
symbolicznym gestem, gdy w 1982 roku Helmut Schmidt oficjalnie uznał
prześladowanie Romów za rasizm, a ich śmierć nazwał Holokaustem. Natomiast w
sierpniu 2001 w Bloku 13 w Auschwitz otwarto stałą wystawę poświęconą Zagładzie
Cyganów.
Ze stylu reportaży Ostałowskiej –
autorki tekstów „o tych, którym trudniej” – przebija ogromna empatia i mimo
niezwykłego spokoju, jakim emanują Farby
wodne, można wyczuć, jak mocno autorka identyfikuje się z ofiarami, których
losy opisuje. Dzięki temu w reportażu Ostałowskiej nie słychać ani jednej
fałszywej nuty. Autorka dąży do odkrycia prawdy, ale jej nie narzuca; drąży,
szuka, stawia pytania, zastanawia się, można by rzec: „głośno myśli”, w wielu
sprawach uczciwie przedstawia argumenty za i przeciw, tak by czytelnik sam
uświadomił sobie prawdę. Zadaje pytania, wiele pytań, na które odpowiedzi niejednokrotnie
są niezwykle trudne, niejednoznaczne, gdyż nikt nie dał nam prawa oceniać
postaw ocalałych. Z drugiej strony w przypadkach oczywistej niegodziwości autorka
nie boi się demaskować fałszu i zakłamania, które przez wiele dekad po wojnie towarzyszyły
sporom dotyczącym Holokaustu.
[1] M.G.
Gerlich, Romski „porajmos” i kulturowe
konsekwencje zagłady, [w:] Krwawy
cień genocydu. Interdyscyplinarne studia nad ludobójstwem, red. B.
Machul-Telus, U. Markowska-Manista, L.M. Nijakowski, Kraków 2011, s. 159.
[2] S.
Kapralski, Pamięć zagłady a tożsamość
Romów, [w:] Studia o Romach w Polsce
i w Europie, red. P. Borek, Kraków 2013, s. 24.
[3] Ibidem,
s. 23.
Tekst opublikowany został w tomie Romowie w Polsce i w Europie. Od dyskryminacji do tolerancji, red. A. Bartosz, P. Borek, B. Gryszkiewicz, Kraków 2015, pod tytułem "Historia żyje pamięcią". "Farby wodne" Lidii Ostałowskiej.
Autor: Lidia Ostałowska
Tytuł: Farby wodne
Wydawnictwo: Czarne
Data i miejsce wydania: Wołowiec 2011
Liczba stron: 264

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz